„Powódź” Paweł Fleszar – recenzja

„Powódź” Pawła Fleszara to książka, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Już na pierwszych stronach widać, że autor podszedł do tej historii na luzie. Sprawnie połączył wątek kryminalny z sensacyjnym, dodatkowo wzbogacając je odrobiną humoru. Każdy rozdział poprzedza kartka z kalendarza oraz ciekawe artykuły, które bezpośrednio łączą się z głównym wątkiem i wprowadzają czytelnika w aktualne wydarzenia mające miejsce w Krakowie.

Akcja powieści toczy się w ciągu siedmiu lipcowych i bardzo deszczowych dni. Nieustające ulewy sprawiają, że poziom Wisły niebezpiecznie się podnosi, a miasto ogłasza alarm przeciwpowodziowy. Wśród mieszkańców Krakowa narasta panika oraz strach przed podtopieniem ich dobytków. W jedną z takich lipcowych nocy z dziewiątego piętra wieżowca wyskakuje czterdziestoletni Jakub. Zostawia list pożegnalny na odwrocie zdjęcia przedstawiającego piękną dziewczynę. W sprawę samobójstwa angażuje się Kris, z którym Kuba przyjaźnił się w dzieciństwie. Kris to zawodowy żołnierz, jednak daleko mu do wyglądu i postawy herosa. Jego postać została przedstawiona nieco karykaturalnie. To rosły mężczyzna z początkami nadwagi, nałogowy palacz oraz kiepski mąż i ojciec, który wciąż używa Nokii 3310, twierdząc, że wcale nie musi posiadać smartfona tylko dlatego, że taka jest obecnie moda. W ogóle nie po drodze mu z najnowszymi nowinkami technologicznymi i korzystanie z komputera czy Internetu przysparza mu spore trudności.

Kris nie może uwierzyć w to, że jego przyjaciel mógłby targnąć się na własne życie i postanawia za wszelką cenę wyjaśnić tę sprawę. Poszukiwania rozpoczyna od odnalezienia dziewczyny ze zdjęcia. Czy wspomniana przez Jakuba w liście pożegnalnym Zuza, to właśnie ona? Jaki ma związek ze śmiercią Kuby? Czy makabryczne filmy, znalezione przez Krisa na smartfonie Kuby, stanowią klucz do rozwiązania zagadki? Aby aby się tego dowiedzieć, mężczyzna korzysta z pomocy przypadkowo napotkanej młodej dziewczyny oraz jej kolegi hakera. Brzmi dziwnie? Owszem, przyznaję, że dla mnie ten wątek też był trochę nielogiczny. Dorosły mężczyzna angażujący w niebezpieczne śledztwo dwoje nastolatków? Mało rozsądne. Ostatecznie jednak ich poczynania nie wyglądały aż tak źle. Zabawne, błyskotliwe dialogi i szybki bieg wydarzeń sprawiły, że ta niedorzeczność zeszła na drugi plan.

Co do samego głównego wątku, to mam kilka zastrzeżeń. Niektóre szczegóły wydały mi się niejasne lub nieistotne, inne natomiast do chwili obecnej pozostały dla mnie niezrozumiałe. Tak samo, jak zakończenie, które w moim odczuciu było trochę przekombinowane. Wszystko działo się bardzo szybko i wręcz ociekało sztywnymi, wymuszonymi dialogami, jak z kiepskich polskich komedii. Bo jak inaczej można opisać ten moment, kiedy oprawca wyjawia czekającej na niechybną śmierć ofierze motywy swojego działania i wyjaśnia w szczegółach, krok po kroku, swoje kryminalne poczynania. Chociaż… z drugiej strony ta sytuacja idealnie wpisuje się w czarny humor, który autor wielokrotnie wplata w fabułę! Jestem rozdarta wewnętrznie 🙂

Podsumowując, jeżeli ktoś lubi połączenie kryminału i czarnego humoru, to się nie zawiedzie. Są tam sytuacje zabawne, ciekawe, ale i też wywołujące ciarki na plecach. Co prawda postaci i wątek kryminalny mogłyby być bardziej rozbudowane, ale jak na tak króciutką książkę (209 stron) to i tak było w porządku. Dajcie się ponieść nadchodzącej fali!

Możesz również polubić

Dodaj komentarz