„Wada” Robert Małecki – recenzja

Kiedy jeden z mieszkańców Chełmży odnajduje na płatnej plaży namiot, a w jego wnętrzu ślady krwi, niezwłocznie zawiadamia policję. Jednak kiedy śledczy docierają na miejsce okazuje się, że sprawa wcale nie jest taka oczywista. Jest miejsce zbrodni, ale nie ma ciała. Są ślady krwi, ale nie wiadomo, do kogo należą. Nie ma narzędzia zbrodni ani podejrzanego. Do sprawy zostaje przydzielony komisarz Bernard Gross, który badając miejsce morderstwa natrafia na kolejne poszlaki, lecz nie może odnaleźć żadnego punktu zaczepienia. Śledztwo komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy Gross w pobliżu namiotu odnajduje harcerską lilijkę, a nurkowie wyciągają z jeziora dziecięcy wózek. Wtedy elementy układanki zupełnie przestają do siebie pasować, a komisarz zdaje sobie sprawę z tego, że błądzi, szuka po omacku. Przeczuwa, że rozwiązanie zagadki ma tuż przed nosem, ale jego spekulacje obarczone są tytułową „wadą”.
Oprócz morderstwa z „płatnej”, Bernard próbuje również rozwiązać starą niewyjaśnioną sprawę zaginięcia kobiety i jej kilkumiesięcznego synka, które miało miejsce trzydzieści lat temu. Odszukuje przesłuchiwane wówczas osoby i postanawia jeszcze raz zadać im kilka pytań. W miarę postępu śledztwa komisarz zaczyna odkrywać nowe poszlaki i jest pewien, że rodzina i sąsiedzi zaginionej kobiety ewidentnie coś przed nim ukrywają. I chociaż sprawa wydaje się beznadziejna, Gross nie odkłada jednak teczki z aktami, gdyż wie co oznacza strata bliskiej osoby, szczególnie żony i matki, bowiem w wyniku dramatycznych wydarzeń jego małżonka od lat pozostaje w śpiączce. Co więcej, jego syn ucieka z domu obwiniając ojca za tę tragiczną sytuację. Pomimo przepełnionego bólem i tęsknotą życia, Bernard próbuje poukładać je sobie na nowo, jednak echo strasznych wydarzeń sprzed lat wciąż powraca i nie daje o sobie zapomnieć.
Atmosfera w książce jest taka, jak opisywana tam pogoda – ciężka, duszna, czasem zamglona i niewyraźna. Sprawia, że czytelnik nieustannie czuje zniecierpliwienie i niepokój. Autor znakomicie buduje napięcie i niejednokrotnie pozostawia nas w osłupieniu. Czytelnik odnosi wrażanie, że każda nowa postać i nowe miejsce skrywa w sobie kolejną tajemnicę, a rozwiązanie obu spraw staje się wręcz niemożliwe. „Wada” to na prawdę dobrze skonstruowany i przemyślany kryminał, który wciąga już od pierwszych akapitów. Jednym słowem – polecam!
Bardzo ciężko jest mi rozstać się z komisarzem Grossem i jego współpracownikami, dlatego też na pewno sięgnę po I tom tej serii („Skaza”). Natomiast za przedpremierowy egzemplarz recenzencki „Wady” serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Dodaj komentarz